Wakacje w indiańskiej wiosce

Połowa wakacji za nami, a my nie zwalniamy tempa. Domek Elfów stał się krainą dziecięcej fantazji połączonej z kreatywnością wychowawczyń. Wszystko ma służyć wspaniałej zabawie i dać upust dziecięcej energii. Wszak ogranicza nas tylko wyobraźnia, a dzieci są głodne przygód, prawda?
Zrobiona przez dzieci i wychowawczynie plaża oraz ocean pełen morskich stworzeń, stały się przystanią dla statków. Wieść o gościnności tubylców obiegła świat. Do portu zaczęli zawijać kupcy, turyści i piraci. Pewnego dnia odebraliśmy list od prawdziwego Pirata! Ależ przeżycie! W liście pirat prosił o pomoc w odnalezieniu skarbu. Skarbu ukrytego przez jego przodków. W liście podał wskazówki i dołączył mapę.  Ale cicho…! Nie tylko my szukamy skarbu. Mapy z drogą do niego szuka także groźny kapitan piracki – Czarnobrody. On też ma chrapkę na skarbiec i ukryte w nim kosztowności. W przedszkolu powiało przygodą z lekką nutką grozy. Co też skrywa skarb, jak ustrzec się przed złym piratem? Dzieci z przejęciem słuchały, kiedy ciocia Renata czytała list. Atmosfera tajemniczości oraz niebezpieczeństwa wciągnęła dzieci na amen. Zwarły się w grupie i wspólnie zaczęły działać. Trybiki pracowały na najwyższych obrotach. Idąc śladami mapy opuściliśmy nawet mury przedszkola. Wskazówka goniła wskazówkę. Dzieci odnajdywały kolejne i już przebierały nogami by iść dalej tropem.

Gdy w końcu odnalazły skarb, radość była przeogromna. Widać było dumę w ich oczach. Dały radę. To jednak nie koniec przygody. Ciocie zadbały po cichu, by budować napięcie. 🙂 Odkrycie skarbu to tylko część zadania. Teraz trzeba było pogłówkować jak dostać się do jego środka. Zabawa uruchomiła w dzieciach logiczne myślenie, spryt i pomysłowość. Kiedy w końcu wieko skrzyni otwarto, odnaleziono w  nim największe dziecięce bogactwo – słodycze. Mmm, jaka pyszna była ta przygoda….

Zabawa nakręciła dzieci. Z dzielnych marynarzy nagle stały się piratami żądnymi przygód. Okręt piracki w porcie stał się nagle oblegany. Każdy chciał nim płynąć. Wykorzystaliśmy go jeszcze tylko do małej sesji zdjęciowej na pamiątkę.

Zanim piraci popłyną w swoją stronę w poszukiwaniu kolejnych przygód, muszą jeszcze zbudować swoje okręty.  Zwieńczeniem morskich przygód były prace manualne a w nich statki pirackie zrobione przez przedszkolaki oraz postaci piratów w grupie żłobkowej.

Nasza piracka podróż dobiegła końca. Z mórz i oceanów trafiliśmy na prerię rodem z dzikiego zachodu,  gdzie swoje spokojne życie wiodą Indianie. Nagle z bujanych falami okrętów trafiliśmy do indiańskiej wioski.  Przed największym wigwamem przywitał dzieci Wódz Mądry Orzeł. Ponieważ mali piraci wydali mu się sympatyczni, zaproponował im dołączenie do plemienia i możliwość stania się prawdziwymi Indianami! Teraz czekał ich czas szkolenia i przejścia specjalnych prób.  Aby być dobrym Indianinem, trzeba posiąść odpowiednią wiedzę. Gdzie mieszkają czerwonoskórzy, jak nazywają się ich domy, jak zdobywają pokarm, na jakie zwierzęta polują, jakie są ich zwyczaje. To tylko część zagadnień, które trzeba poznać i zapamiętać. Ta wiedza przyda się podczas przechodzenia prób.

Po szkoleniu przyszła pora na zrobienie specjalnych opasek. Staną się one bazą do indiańskich pióropuszy. Każdy dzielny Indianin po przejściu próby, wetknie w nią specjalne pióro.

W każdej zabawie można przemycić sprytne sztuczki dorosłych. Na przykład zachęcenie dzieci do jedzenia owoców. Tym razem pod postacią indiańskich totemów, nasze dzielne przedszkolaki musiały wykonać owocowe szaszłyki. Nadziewały więc na długie patyki, swoje ulubione owoce. Wódz sprawdzał jak są duże i różnorodne. Te najlepsze akceptował, te mniejsze polecał poprawić.

W końcu przyszedł czas  ośmiu prób. By zostać Indianinem trzeba było przejść wszystkie: tropienie, strzelanie z łuku, indiańskie rytmy, skradanie, znaki dymne, polowanie na zająca, rzut oszczepem i taniec deszczu.  Wodzami wyobraźni przenieśliśmy się na prerię i odległe stepy, gdzie tropiliśmy niedźwiedzie, „strzelaliśmy” do celu, nauczyliśmy się piosenki o Małym Indianinie, graliśmy na indiańskich bębnach. W zabawie brały udział wszystkie dzieci, zarówno przedszkolaki jak i maluszki ze żłobka. Dzieci świetnie się ze sobą czują.

Kiedy nastał piątek, w przedszkolu z pirackiego Ahoj, przeszliśmy na indiańskie Howgh! Tak witają się Indianie a dzieci właśnie przeszły wszystkie próby. Zdobyły wszystkie pióra w swych pióropuszach. Rytualne przejście dopełniła gra na indiańskich bębnach.

Pokazujemy dzieciom jak wspaniale jest się razem bawić. Spędzać czas w grupie. Pobudzamy ich wyobraźnię. Przemycamy pomysły na zjedzenie posiłków przez niejadki, dodajemy odwagi nieśmiałkom. Budujemy w nich poczucie własnej wartości. To ważne. Czasami jednak nie jesteśmy im wcale potrzebni. Potrzebują chwili tylko dla siebie. Na zrealizowanie własnych pomysłów. Na wspólną zabawę, niczym nie zmąconą ingerencją dorosłych. Wtedy możemy je obserwować. Patrzeć jak wykorzystują poddane im wcześniej pomysły, to co same zaobserwowały w swoim otoczeniu.
W żłobku zabawy są spokojniejsze niż w grupie przedszkolnej. Tutaj, dzieci bawią się w swoim, niczym nie zmąconym tempie. Wspólna zabawa klockami okazuje się okazją do zgodnego budowania zamku z wieżami, garażu i zoo jednocześnie. Co nas cieszy najbardziej to fakt, że te maluchy tak pięknie przechodzą proces socjalizacji w grupie. Uczą się siebie nawzajem  zdobywając kolejne doświadczenia, które zaowocują w przyszłości.

Copyright 2023 | Realizacja: cemit.pl